czwartek, 17 marca 2016

Rozdział 2



Bartosz Kurek nie był człowiekiem, który miał pecha. Owszem zdarzała się, że czegoś zapomniał, coś zgubił, lub w coś przywalił, ale zdarzało się to z częstotliwością typową dla przeciętnego człowieka. Dlatego też kiedy spokojnie szedł sobie na poobiedni trening nie przypuszczał, że spotka go coś dziwnego, niezwykłego i niespotykanego.
Idąc sobie spalskim korytarzem zauważył w pewnym momencie monetę, leżące na wykładzinie. Ktoś mu kiedyś powiedział, że jeśli się taki znaleziony pieniążek podniesie i podmucha, to będzie się miało szczęście. Kuraś postanowił więc po szanowną dwuzłotówkę się schylić. Ale zamiast przykucnąć lub normalnie pochylić się do przodu, wyszło mu coś na wzór jaskółki. W takim wypadku prawa fizyki podziałały na jego niekorzyść. Przychylił się gwałtownie w lewo i wyrżnął o ścianę. Ta jednak zamiast stać jak stała, nabijając mu parę siniaków, osunęła się pod nim, a siatkarz wpadł do tajnego szybu, takiego jak w słynnej kreskówce „Scooby Doo”.
Przeturlał się po pochyłej powierzchni dobre dziesięć metrów i wylądował w jakimś zimnym, ciemnym pomieszczeniu. Mrucząc pod nosem różnorakie wyrazy nie nadające się do przytoczenia w tekście, powoli podniósł się  z ziemi i zaczął macać pobliskie ściany w poszukiwaniu jakiegoś włącznika. W końcu udało mu się znaleźć nie duży dyngs, więc uradowany tym sukcesem nacisnął go.
Pod sufitem zapaliły się duże, neonowe lampy, oświetlając ogromne pomieszczenie. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, stały wysokie urządzenia, przypominające stare komputery z początków dwudziestego wieku. Tam gdzie była jeszcze jakaś wolna przestrzeń, postawiono toporne, drewniane biurka, zawalone pożółkłymi papierami.
Bartek powoli zaczął iść w kierunku jednego z urządzeń. Nie miał pojęcia gdzie jest ani jak się stąd wydostać. Pierwszy raz zdarzyła mu się taka sytuacja, a to sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej ogłupiały niż zwykle.
Jak zaklęty obszedł całe pomieszczenie. Na pierwszy rzut oka radne z urządzeń nie działało, a na pożółkłych papierach nie znalazł niczego ciekawego. Zresztą niektóre notatki robione były po niemiecku, hiszpańsku albo francusku.
W pewnej chwili dostrzegł coś ciekawego. Tuż przy podłodze, na ogromny, stalowym panelu świeciła się małe, czerwone światełko. Światełko należało do pendrive w kształcie koniczynki, wetkniętego jakby na siłę w port usb.
Zaciekawiony cóż to takiego, Bartuś chwycił mocno za nośnik i spróbował go wyjąć. Nic to nie dało, ale ponieważ był człowiekiem, który się nie poddaje, to spróbował jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Dopiero za dziesiątym razem jego starania przyniosły zamierzony efekt.
Ale na jego nieszczęście miły one także skutki uboczne. Na urządzeniach zaczęły się zapalać kolejne kolorowe kontrolki, a wszystko zaczęło pracować z głośnym szumem. Jednocześnie coś wprawiło całą hale w niekontrolowane wstrząsy.
Przerażony siatkarz patrzył na to wszystko, cały czas trzymając w ręku małą koniczynkę i cofając się powoli w stronę,  z której przybył. Próbował myśleć racjonalnie, logicznie, a’la Paweł Zagumny, ale jego mózg odmówił posłuszeństwa i stwierdził, ze zajmie się monte. I tylko monte.
W pewnym momencie jedna z lamp zakołysała się gwałtownie po czym spadła tuż pod nogami atakującego.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Kura pisnął jak mała dziewczynka, obrócił się na pięcie i zaczął uciekać z prędkością światła. Kluczył między wysokimi, szumiącymi przeraźliwie urządzeniami, wypatrując drogi ucieczki. Kiedy w końcu dostrzegł szare drzwi, wtapiające się w ścianę, bez zastanowienia otworzył je i wpadł do jakiegoś dusznego pomieszczenia.
                O tym, że jest w kotłowni dowiedział się dopiero wtedy kiedy przyrżnął głową w metalową rurę i stracił przytomność.
***
Wybuchła ogólnie pojęta panika. Przynajmniej wśród siatkarzy, którzy zachowywali się tak jakby zaraz miał nastąpić koniec świata, atak zombie klonów lub ogromnych misio żelków. Bieniek siedział na podłodze z podkulonymi nogami i kiwając się w przód i w  tył powtarzał, że nie chce umrzeć. Zator przytulił się do swojego ukochanego środkowego po czym płaczliwym głosem zaczął go przepraszać za wszystkie wyrządzone mu krzywdy. Karol Kłos wytrzasnął skądś długopis i kartkę by, recytując Hamleta, zacząć spisywać swój testament. A jego najlepszy kumpel wraz z paroma innymi zawodnikami wpadł w szeroko pojętą histerie.
Ziemia nadal się trzęsła.
 Spokój! – wrzasnęła Zosia. Momentalnie zapadła cisza jak makiem zasiał. Nawet grunt z wrażenia się uspokoił i stanął. – I to jest poprawna wersja wydarzeń. – Przez parę sekund mierzyła wzrokiem każdego siatkarza po czym zwróciła się do nich stanowczym tonem: –  Drzewo, jego kumpel, Szekspir od siedmiu boleści i jeszcze… –  zamyśliła się – ty i ty. – Wskazała po kolei na Wronę i Kubę Jarosza. – Idziecie ze mną. Sprawdzimy piwnice, a reszta przeszuka pozostałe części ośrodka. Trzeba znaleźć tego waszego kolegę zanim coś sobie zrobi.
 Jeśli już sobie nie zrobił – prychnął pod nosem Jarosz, na co jego kumple zareagowali niepewnym chichotem. Nowa pani kierownik przewróciła oczami, warknęła coś po francusku ( Philippe z trudem opanował wybuch śmiechu) po czym szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Za nią szybko podążyli wybrani zawodnicy, obawiając się ewentualnych konsekwencji.
***
 Mam dwa pytania…
 Przyniosłeś kawę, jak miło.
 Ej, to moja kawa.
 Już nie.
Siedzieli na lotnisku w Monachium i czekali na lot do Warszawy. A dokładnie to Sherlock siedział na niewygodnym, metalowym krześle i przeglądał coś w Internecie, a Greg stał nad nim , wpatrując się z niedowierzaniem jak detektyw wypija jego kawę.
 Miałeś jakieś pytania. – Holmes nawet nie spojrzał na inspektora. Ten westchnął głęboko i w myślach po prosił wszystkich świętych o anielską cierpliwość. Bo ludzka mu już nie wystarczała.
 Po pierwsze: dlaczego to właśnie mnie zaciągnąłeś na tę cholerną wycieczkę właśnie mnie?
 Droga eliminacji. Molly jest u rodziny, pani Hudson boi się latać, a jedyne co interesuje Johna w tej chwili  to kaszki, zupki i pieluchy.
 Mogłem to przewidzieć.
 Mogłeś. Ale tego nie zrobiłeś.
Zapadł cisza. Oczywiście jeśli na lotnisku może być cicho. Sherlock nie zwracał jednak uwagi na otaczających go ludzi i z wyjątkowa zawziętością pracował na swoim laptopie. Co pewien czas mruczał pod nosem jakieś bliżej nieokreślone wyrazy, których Lestrade nie był wstanie zrozumieć.
 A jakie jest drugie pytanie? – w końcu odezwał się detektyw.
 Dlaczego lecimy przez Monachium? – To była chyba jedna z najbardziej nielogicznych decyzji o jakich słyszał Greg.
Sherlock chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie z lotniskowych głośników popłynął szorstki, damski głos, wygłaszający jeden z najstraszniejszych komunikatów dla każdego podróżnego.
 Szanowni Państwo, z przykrością informujemy, że z powodu fatalnych warunków pogodowych wszystkie loty są chwilowo odwołane.
***
 Szczur! – Donośny pisk Karola Kłosa poniósł się po całej kotłowni Zabierzcie go ode mnie, zabierzcie! –  Wydając z siebie dźwięki godne przerażonej nastolatki, atakujący schował się za plecami swojego najlepszego przyjaciela.
 Nie szczur tylko nogi, ślepoto jedna – zaśmiał się Jaro.
 Nogi?
 Bartek?!
 Bartuś, skarbie ty mój, gdzieś ty się szlajał?!
Siatkarze jak jeden mąż rzucili się na nieprzytomnego kolegę i zaczęli proces przywracania go do stanu używalności. Zosia nie przyglądała się uważnie, bardziej interesowało ją pomieszczenie w którym się znajdowała. Coś jej w budowie całego ośrodka nie pasowało, ale nie była w stanie powiedzieć co. Zanotowała sobie w pamięci by sprawdzić, w najbliższej przyszłości, plany budynku, jeśli oczywiście ktoś takie posiada.
W tym momencie kątem oka zauważyła coś dziwnego. Pod jedną ze ścian leżała niewielka, plastikowa koniczynka. Delikatnie wzięła ją do ręki i obejrzała na tyle dokładnie, na ile powalało jej nikłe światło w kotłowni. Nie zauważyła jednak nic dziwnego, więc schowała przedmiot do kieszeni i wróciła do chłopaków.
 Co się stało? – zapytał Kuraś, budząc się gwałtownie. – Gdzie ja jestem?
 W kotłowni – odpowiedziała beznamiętnym tonem kobieta. – Szedłeś na trening, z jakiegoś powodu zboczyłeś z kursu, przywaliłeś łepetyną w tę rurę i jak widać straciłeś pamięć.
Bartek milczał przez chwilę, przetwarzając informację. W końcu jednak spojrzał na swoich reprezentacyjnych kolegów i z nadzieją w głosie powiedział:
 Ale nie przegapiłem całego treningu?
***
Jedynym źródłem światła był ekran komputera. Układające się w wyraz „ Spała” neonowe literki, oświetlały twarz mężczyzny o bladej cerze.
Jim Moriarty uśmiechnął się szeroko po czym wstał gwałtownie i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Udało mu się – znalazł jedną z wielu rzeczy, których szuka.


Nadszedł więc rozdział nr 2. Jest dziwny i tak naprawdę sama nie wiem co o nim powiedzieć. W każdym razie mam nadzieję, że się w miarę podobał i zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu.

5 komentarzy:

  1. Omg, tajemne szyby w Spale? To ja już wiem, gdzie ta banda się zawsze chowała przed Krzysiową kamerą. Sprytne, sprytne.
    Było nie robić jaskółki, to by się nie pizgnął w rurę.

    Dobrze, że nic mu się nie stało i że koledzy wraz z panią kierownik go znaleźli, bo nie wiadomo, co ten geniusz by jeszcze mógł wymyślić, jakby sam dłużej tam został. Zapewne nic mądrego i mógłby na tym ucierpieć on, lub ktoś inny.

    Ale że Karol recytował Hamleta? Poezja to bardziej do Drzewa pasuje. :D

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O shit!!! Co tu się dzieje! Robi sie naprawdę tajemniczo!:O hah teksty mnie powaliły😂 testament Karola haha :D czekam na 3! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) więcej na ten temat znajdziesz tutaj -> http://long-and-lost.blogspot.com/p/blog-page_19.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Nooo takie zagadki to jedynie Sherlock potrafi rozwikłać...może jakąś mroczną tajemnicę kryje w sobie Spalski ośrodek?
    Czy to są faceci czy dzieci, które boją się burzy, pająków i własnych myśli? XD ale panikarze z Nich ;P ale pomysły na ostatnie minuty życia dobre ;D
    Kurek jest nieogarniętym człowiekiem i tyle ;P
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog został nominowany do Liebster Award więcej szczegółów na http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń