Zuza zahamowała gwałtownie i z
piskiem opon zatrzymała samochód przed ośrodkiem w Spale.
– Nadal nie wierzę, że się
zgodziłaś – powiedziała, wyłączając silnik. – Podobno praca z nimi kompletnie
niszczy psychikę!
Zosia uśmiechnęła się szeroko po
czym wysiadła z auta i zaczęła wyjmować swoje bagaże.
– Mojej psychiki nie da się już
bardziej zniszczyć – zaśmiała się. – Pamiętaj, że miałam do czynienia z pewnym inteligentnym
socjopatą, który w lodówce trzymał ludzkie głowy.
Jej przyjaciółka parsknęła śmiechem,
poczekała aż kobieta wyjmie wszystkie torby i znów zapaliła silnik.
– Pamiętaj, że ja z psychiatryka
odbierać cię nie zamierzam – powiedziała jeszcze, po czym odjechał z prędkością
zdecydowanie nie dostosowaną do jej małego autka.
Zośka westchnęła głęboko i
rozglądnęła się wokół, zastanawiając się co dokładnie ma teraz zrobić. Parking
przed ośrodkiem był całkiem spory, a ona nie podała nikomu dokładnej godziny
swojego przyjazdy przez co nikt na nią nie czekał i nie mogła liczyć na pomoc
jakiegoś siatkarza w dźwiganiu tego wszystkiego. A przynajmniej tak jej się wydawało.
– Zofia Krasicka! – Odwróciła się
na pięcie, słysząc znajomy francuski akcent.
– Stephane, dziecko szczęścia ty
moje! – Uścisnęła mocno starego przyjaciela. – Kiedy myśmy się ostatnio
widzieli? Na turnieju w Berlinie? Zdecydowanie za dużo obydwoje pracujemy.
Trener roześmiał się serdecznie,
słysząc te słowa i wziął od Zośki jedną z walizek. Skierowali swe kroki w
stronę ośrodka, cały czas rozmawiając ze sobą wesoło. Co chwile rzucali jakimiś
zabawnymi anegdotkami związanymi z codziennym życiem lub pracą. Zosia wybuchnęła
niepohamowanym śmiechem chichotem kiedy usłyszała jak to siatkarze bawili się w
chemików i prawie rozwalili pół ośrodka. Za to Stefan poważnie zwątpił w
kompetencje brytyjskiej policji, gdy został uraczony historyjką o pewnym
detektywie, który wykradł z kostnicy przepołowioną na pół głowę, wlał do niej
kisiel i badał jakieś bliżej nieokreślone właściwości tej substancji.
– Wyobraź sobie, że Molly dopiero
po trzech dniach zorientowała się, że brakuje jej jakiejś łepetyny – kobieta skończyła
opowieść, jednocześnie odbierając od znudzonego recepcjonisty swój klucz do
pokoju.
– Ja nie wiem jak wy tam funkcjonujecie.
– Stephane pokręcił głową z udawaną dezaprobatą. – Za dwadzieścia minut
zaczynamy trening na hali. Przedstawię cię chłopakom i wyjaśnię dlaczego tu
jesteś. Mam nadzieję, że cię nie zjedzą.
Zosia przytaknęła szybko,
potwierdzając, że wszystko rozumie po czym spokojnie udała się do swojego
pokoju. Tak jak przypuszczała dostała jej się typowa jedynka z podstawowym wyposażeniem
i jedyne co ją zdziwiły były grube, zasunięte zasłony, które sprawiały, że
pokój wyglądał dość upiornie.
Podeszła do parapetu i rozsunęła
kotary, chcąc wpuścić do środka trochę światła.
A potem je zasunęła.
I znów rozsunęła.
I zasunęła.
Zamrugała gwałtownie, próbując zrozumieć
to co zobaczyła. Jeszcze raz powoli rozsunęła zasłony i dokładnie przyjrzała
się temu nadzwyczaj ciekawemu zjawisku.
Z oknem dyndały sobie nogi. Były
to nogi długie, odziane w krótkie, czarne spodenki i duże, białe adidasy.
Należały one zapewne do jakiejś istoty żywej, bo poruszały się chaotycznie na
wszystkie strony, obijając się dość głośno o szybę.
– Co się stało?! – krzyknęła Zosia,
wypadając na balkon.
– Utknąłem! – odkrzyknął właściciel
nóg, płaczliwym głosem. – Niech mi ktoś pomoże!
– Zaczekaj sekundę! – odkrzyknęła
po czym wybiegła z pokoju i pognała piętro wyżej. Miała nadzieję, że znajdzie
tam jakiegoś siatkarza skorego do pomocy.
Miała szczęście, bo właśnie w tej
chwili z jednego z pokoi spokojnie wymaszerował kapitan drużyny. Zośka go
kojarzyła, pamiętała, że nazywa się Kubiak i tyle o nim wiedziała. Niestety,
ale przez wykonywany zawód, o sytuacji w reprezentacji wiedziała tylko tyle by
po rozmowie ze Stefanem, ten się na nią nie obraził.
– Ty! – Podeszła do niego jak
najbliżej i dźgnęła palcem w pierś. – Znajdziesz sobie zaraz jakiegoś kolegę i
mi pomożecie – powiedziała władczym tonem, nie znoszącym sprzeciwu, a biedny
Michał jedyne co mógł zrobić to przytaknąć posłusznie i wpaść do pierwszego z
brzegu pokoju. Po chwili siłą wyciągnął z niego jakiegoś siatkarza, którego
kobieta nie kojarzyła z nazwiska, ale przypominał jej konia.
– Co się stało? – zapytał właściciel
zwierzęcego oblicza.
– Coś na pewno – prychnęła Zośka,
przewracając oczami. Następnie wyjęła z starannie upiętego koka jedną z wsuwek
i korzystając z dawno zdobytych zdolności, otworzyła drzwi do pokoju. Siatkarze
spojrzeli na nią z zainteresowaniem i
niepewnie zajrzeli do środka.
– Mati, co ty odstawiasz?! – Przerażony
Michał wybiegł na balkon, a za nim
podążył jego kolega i pani inspektor, która o dziwo rozpoznała w nieszczęsnym
młodzieńcu niejakiego Mateusza Bieńka, gwiazdę berlińskiego turnieju.
– Kłos i Wrona zamknęli mnie na
balkonie – wyjaśnił płaczliwym głosem młody środkowy. – Chciałem wydostać się
przez klapę w podłodze, ale utknąłem.
Wyjątkowo poważny ton zawodnika
nie przeszkodził jego kumplom w wybuchnięciu śmiechem. Jednak widząc karcące
spojrzenie Zosi, szybko się opanowali i chwytając Bieńka za ramiona pomogli mu
wydostać się z pułapki.
Kobieta skwitowała to kpiącym
uśmiechem, w myślach przyznając Blainowi racje – ta drużyna chyba naprawdę była
przypadkiem beznadziejnym, mogącym przebić nawet Rouziera w szybie
wentylacyjnym.
– A pani jest…? – Mateusz spojrzał
niepewnie na kobietę.
– Ta wiedza nie jest wam teraz
potrzebna do szczęścia – powiedziała, odwracając się na pięcie. – Dowiecie na
treningu – dodała jeszcze, wychodząc z pokoju.
***
– Gdzie Zośka?! – Greg Lestrade nawet nie podniósł wzroku znad
sterty papierów, gdy do jego gabinetu wpadł Sherlock Holmes. Zarazem on jak i
jego współpracownicy już dawno przyzwyczaili się do takich akcji.
– Na urlopie – odpowiedział spokojnie,
uzupełniając jedną z rubryk w raporcie.
– Jak to na urlopie?! –
zdenerwował się detektyw. – Nie dość, że każesz mi pracować z tymi idiotami. – Wskazał na
młodego policjanta, który akurat wszedł do pomieszczenia. – To jeszcze wysłałeś
jedyną inteligentną osobę w Scotland Yardzie na urlop.
– Sama o niego poprosiła –
wyjaśnił spokojnie inspektor. Sherlock zamilkł gwałtownie, zmarszczył czoło,
zastanawiając się nad czymś intensywnie. Następnie obrócił się na pięcie,
chwycił młodego gościa za kołnierz i mało kulturalnie wyrzucił go z pokoju.
– Moriarty czegoś szuka –
warknął, pochylając się nad biurkiem Grega. – Nie wiem jeszcze czego, ale się
dowiem.
– W to nie wątpię.
– Potrzebuje kogoś kto zna języki
i nie zadaje głupich pytań. Potrzebuję Zośki! – Sherlock wydał z siebie jęk
bezsilności, przypominający trochę jęk zarzynanego wieloryba, po czym opadł na
krzesło obok biurko.
– Zawsze możesz do niej jechać.
Oczywiście jeśli wiesz gdzie leży „Spała” – prychnął Lestrade, pierwszy raz
podnosząc głowę i spoglądając w oczy Holmes’ a.
I w tym momencie był pewien, że
popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu.
***
Siatkarze zbierali się na hali
powoli i z chlebusiem. Pierwszy pojawił się Marcin Możdżonek, któremu udało się
w końcu odzyskać swoje wielkie buciory i teraz zastanawiał się gdzie jeszcze
może je ukryć by nie dorwał się do nich Zatorski. Za nim pojawił się
najmłodszy, a zarazem najwyższy członek kadry nie jaki Bartek Lemański, który
nadal miał wrażenie, że to wszystko to tylko piękny sen, z którego zaraz się
wybudzi. Doprowadzało to niestety do tego, że próbując się obudzić, dość często
poddawał się autodestrukcji, wpadając na różne bliżej nieokreślone przedmioty. Po
nim siatkarze zjawiali się już w bliżej nieznanej kolejności, bo po tym jak do
środka wpadł Bieniek i chichrający się z niego Kubiak, Drzyzga, Wrona i Kłos,
do hali w kroczył także cały sztab.
–
Fabio – Dzik szturchnął, rozgrzewającego się obok niego kolegę. – to nie
jest ta kobitka co nam Matiego kazała wyciągać.
Fabian coś tam chciał
odpowiedzieć, ale przeszkodził mu w tym Stephane, który przekonany, że na
trening dotarli już wszyscy zawodnicy, poprosił wszystkich o uwagę.
– To jest Zofia Krasicka,
oficjalnie zastępca kierownika.
– A nieoficjalnie? – zapytał inteligentnie
Piotrek Nowakowski, czym wywołał u swoich kolegów niepohamowany atak śmiechu.
– Nieoficjalnie, panie…
– Nowakowski. Piotr Nowakowski.
– Tak więc, panie Piotrze, nieoficjalnie
jestem tu w celu pilnowania byście nie wysadzili niczego w powietrze, nie
wysłali nikogo na drugą stronę i ogólnie zachowywali jako tako normalnie –
wyjaśniła spokojnie Zofia po czym spojrzała na siatkarzy, przyglądając się ich
reakcji.
Reakcje były różne. Słynny
Muratore tylko wzruszył ramionami po czym wrócił do obmyślania szczegółów
programu ochrony swoich butów. Siedzący za nim Rafał Buszek, zaczął głośno
powtarzać, że on już dawno stwierdził, że ta drużyna to jeden wielki teatrzyk
komediowy, ale wtedy nikt go nie słuchał. Za to kilku inny zawodników stwierdziło,
że zasypywanie swojej nowej niańki tysiącami pytań to idealny sposób na
powitanie jej w siatkarskiej rodzinie. Na niektóre z nich kobieta odpowiadała,
inne kwitowała tylko cierpkim uśmiechem. W taki właśnie sposób siatkarze
dowiedzieli się gdzie wcześniej pracowała, kto ją tu tak naprawdę wciągnął, a
także, że podczas mistrzostw Europu w 2009 miała okazję użerać się z
reprezentacją Francji.
Najciekawsza była reakcja Bartka
Kurka. Głównie dlatego, że jej było. A nie był jej dlatego, że Kurek w ogóle
się na hali nie pojawił.
– Spokój! – zarządził Stephane,
kiedy zauważył, że kogoś brakuje. – Gdzie Bartek?
Zawodnicy wymienili zdziwione
spojrzenia. Paru już nawet zbierało się
do odpowiedzi, ale przerwał im gwałtowny wstrząs całego otoczenia.
Całą Spałe nawiedziło trzęsienie
ziemi.
Mamy więc rozdział pierwszy! Zwykle pierwsze rozdziały mi nie wychodzą, w tym wypadku wyjątku nie ma, uważam, że mogło być zdecydowanie lepiej.
Dobrze mi się pisze o chłopakach i Zośce. Myślę, ze może to być moje pierwsze od dawna opowiadanie w którym rozdziały naprawdę będę dodawać w miarę regularnie.
Chyba, że porwą mnie kosmici.
Wtedy może być z tym problem.
Omg!! Jestem ciekawa co wusadzil w powietrze Bartek !! :O
OdpowiedzUsuńDżizaz, co tam się dzieje? Co ten Siurak nawywijał? On coś w powietrze wysadził? Wywołał trzęsienie ziemi?
OdpowiedzUsuńNo bardzo fajne mają tam zabawy.
Jestem ciekawa, jakie będą następstwa tego trzęsienia ziemi, u mnie skończyło się na otępieniu, zaniku pamięci i wizycie w psychiatryku.
A, nie, Zosia twierdzi, że w psychiatryku nie wyląduje, więc to odpada. :D
Bełchatowskim papużkom nierozłączkom to bym nogi z dupy powyrywała za pomysły typu zamykanie Bienia na balkonie. Biedactwo, chcieli konkurencję wyeliminować!
Leman w kadrze? Faaajnie. :D
A moja ulubiona gwiazdunia miała mądre pytanie, więc co się z niego, kurde, te złośliwce śmieją? :<
Pozdrawiam. :)