piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 7

–  Sherlock, ty też słyszysz ten dźwięk?
–  Jaki dźwięk, Greg?
– To stukanie.
–  Nie, nic nie słyszę.
–  Jak to nie?
–  Normalnie.
–   To na pewno nic dobrego.
–  Dramatyzujesz.
– …
– …
–  Sherlock, dlaczego zwalniamy?
–  …
–  Odezwij się Sherlock.
– …
–  Sherlock!
–  To jednak nie był dobry pomysł.
***
Powoli otworzył oczy. Rozejrzał się po pomieszczeniu, starając się zrozumieć jak trafił do swojego pokoju. Ostatnia rzeczą jaką pamiętał, był okropny, wręcz straszny ból.
–  Obudziłeś się w końcu.
Dopiero teraz zauważył, że w rogu pokoju przy wąski biurku, siedzi Zosia. Kobieta pochylała się nad się na stertą papierów, jak widać pracując zawzięcie.  W jasnym świetle południowego słońca, Stephane mógł stwierdzić, że jego przyjaciółka jest bardzo zmęczona.
–  Co się stało? – zapytał próbując się podnieść. Syknął z bólu gdy rany na plecach znów zapiekły go przeraźliwie, a on opadł bezsilnie na poduszki.
–  Spokojnie, musisz odpocząć – wyszeptała Zosia, uśmiechając się smutno.
–  Pamiętam helikoptery, ludzi, którzy mnie pobili, a potem nic, ciemność. – Musnął dłonią bliznę na przedramieniu. – Co się działo? Ile byłem nieprzytomny? Kim byli ci ludzie?
Słysząc tyle pytań, kobieta zacisnęła usta i odwróciła  wzrok.
–  Nic nie pamiętasz – westchnęła, trochę z zrezygnowaniem trochę z przerażeniem .
–  To normalna reakcja na takie przeżycia. Umysł stara się wyprzeć niedokładne, nieprzyjemne wspomnienia.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł doktor Sokal. Stephane i Zosia spojrzeli na niego zdziwieni. Rozmawiali między sobą po francusku, więc jakim cudem lekarz ich  zrozumiał.
–  Domyśliłem się – wyjaśnił mężczyzna, który jak widać zyskał nagle zdolność czytania w myślach. – Philippe potrzebuje cię na hali. Coś związanego z tymi dziwnymi wydarzeniami.  – Pani kierownik przytaknęła szybko. – A ty  –   zwrócił się do trenera, który próbował wstać – nawet nie waż mi się ruszyć z miejsca. – Antiga wydał z siebie jęk zawodu. Nie cierpiał siedzieć bezczynnie.
–  Spokojnie, jeśli dobrze pójdzie to jutro będziesz mógł już prowadzić trening – zaśmiał się Sokal. Stephane odburknął coś po francusku, ale posłusznie nigdzie się nie ruszył.
Za to Zosia jak najszybciej skierowała swe kroki na hale aby zdobyć odpowiedź na nurtujące ich pytania .
***
Stanęli w szczerym polu. I to dosłownie. W promieniu dwudziestu kilometrów nie było nikogo ani niczego.
Tylko pustka.
–  Dlaczego nie jedziemy? –  zapytał się Marcin, odrywając wzrok od nad wyraz interesujących widoków na zewnątrz.
–  Silnik stanął – stwierdził kierowca, otwierając drzwi autokaru. – Wszyscy wysiadka.
Pasażerowie opuścili pojazd, wycho0dząc na majowe słońce. Siatkarze byli zdenerwowani i poirytowani, ale ich towarzysze podróży skwitowali to wszystko tylko cichymi westchnięciami. Jak widać taka sytuacja zdarzała się nie po raz pierwszy.
–  I co teraz? – Kubiak opadł bezsilnie na trawę.
Pozostali zawodnicy wzruszyli ramionami. Nie było żadnego inteligentnego wyjścia i na razie jedyne co mogli zrobić to czekać, aż kierowca oceni stan silnika.
–  Nie ruszymy – stwierdził po jakiś dwudziestu minutach mężczyzna. – Zadzwonię, przyślą kogoś na zastępstwo, ale to potrwa co najmniej trzy godziny.
Siatkarze spojrzeli na siebie z przerażeniem.
–  Mamy totalnie przerąbane – jęknął Bieniek, siadając obok Michała.
–  Nie martw się Helenko, wszystko będzie dobrze kochana – szeptał Łomacz, przyciskając do piersi ukochaną kurę.
W tym momencie na horyzoncie pojawiło się ich zbawienie. Zza zakrętu wyłoniły się dwa małe fiaty, potocznie zwane maluchami. Jeden był limonkowo, pstrokato zielony, drugi majtkowo różowy, a obydwa miały poprzyklejane w różne miejsca białoczerwone flagi.
Zatrzymały się z piskiem opon, prawie tratując biednego kapitana. Ze środka zielonego fiata, wyskoczył wysoki mężczyzna po czterdziestce, zupełnie łysy i z grubymi okularami osadzonymi na kartoflanym nosie.
–  Mistrzowie! – krzyknął, uśmiechając się szeroko. – Co tacy wielcy, wspaniali ludzie jak wy, robią na takim odludziu z bardzo nietęgimi minami.
–  Do Warszawy jedziemy – burknął Kubiak. – A przynajmniej jechaliśmy.
Mężczyzna spojrzał na zepsuty autobus, zacmokał z dezaprobatą po czym klasnął wesoło.
–  To się doskonale składa. Ja i mój bratanek – Wskazał na siedzącego w drugim pojeździe, młodego chłopaka – właśnie zmierzaliśmy do stolicy naszego kraju. Możecie się z nami zabrać. Oczywiście możecie wziąć ze sobą swoich przyjaciół i to… zwierzę.
Słysząc te słowa, Helena zagdakała głośno, zleciała na ziemię i jak gdyby nigdy nic wskoczyła do samochodu przez otwarte drzwi.
–  Chyba nie mamy wyjścia – westchnął Możdżonek.
Wpakowali się więc do dwóch tęczowych maluchów. A było ich siedmioro – czterech siatkarzy, inspektor Scotland Yardu, detektyw socjopata i kura.
Istny cyrk.
***
Kobieta oświetliła latarką fragment szarej ściany.
–  Jesteś pewny, że to tutaj? – zapytała, stojącego obok Bartka.
Chłopak pokiwał głową po czym podszedł bliżej i zaczął dokładnie oglądać chropowatą tapetę. W końcu, kiedy wymacał już chyba całą jej powierzchnie, udało mu się trafić na niewielką przerwę, która wyznaczała krawędzie wejścia. Popchnął drzwi z całej siły, a te otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
Weszli do środka. Nieliczne lampy świeciły słabym blaskiem, a wcześniej bezgłośne urządzenia, teraz szumiały cicho.
–  Nie rozumiem – wyszeptał Philippe. Pozostali trzej siatkarze, którzy z nim przyszli   –  Kurek, Mika i Drzyzga – także mieli zdezorientowane miny.
Zosia podeszła do jednego z biurek i przejrzała leżące na nim papiery. Nie wiele rozumiała z tego co było na nich napisane, ale potrafiła skojarzyć podstawowe fakty.
–  Orion mówił coś o broni – zaczęła, idąc powoli w kierunku drugiego końca pomieszczenia. – Informatykiem nie jestem, fizykiem też nie, matematykę rozumiem piąte przez dziesiąte, ale domyślam się, że chodzi o to wszystko. –  Wskazała na otaczające ich urządzenia.
–  A dane? – zapytał Blain. – Chyba nie chodziło mu o ta pożółkłą makulaturę.
Zośka zmarszczyła czoło i przykucnęła przy jednym z paneli. Musnęła palce rząd wejść USB.
–  Ci którzy tu pracowali, opuszczali wszystko w pośpiechu. Najważniejsze papiery spalili, z dysków twardych próbowali przegrać informacje na nośniki pamięci. Prawie im się udało, ale coś sprawiło, że nie zdążyli. Przez parę ostatnich lat całość pozostawała uśpiona.
–  Nośniki pamięci? – Kurek spojrzał na nią ze zdziwieniem. – Ja… znalazłem tutaj pendriva… wyjąłem go… i chyba obudziłem to coś.
Kierowniczka sięgnęła do wewnętrznej kieszeni bluzy i wyjęła z niego niedużą, plastikową koniczynkę.
–  To on?
Bartek przytaknął szybko. Był zszokowany tym co się stało i w co się wplątał. Nie wiele jeszcze rozumiał.
–  Spróbuję odczytać informacje z niego. Jeśli mi się nie uda, prześlę to do specjalisty w Scotland Yardzie. – Jeszcze raz spojrzała na swoich towarzyszy – Mam wrażenie, że odkryliśmy jakąś większą aferę.
***
11 sierpnia 2000
Mamy wrogów. Nie wiemy kim są, ale zdajemy sobie sprawę, że są źli. Dzisiaj rano okazało się, że z gabinetu doktora Sandersa zniknęły plany dotyczące naprowadzacza. Zrobili wielkie przeszukiwanie pokoi, ale nic nie znaleźli.
Szefostwo chodzi poirytowane i zdenerwowane. Strach wystawić nos za próg drzwi.
Hav nadal jest irytująca. Jej optymistyczne nastawienie do wszystkiego, wieczny uśmiech i to szalone trajkotanie mnie przeraża. Naprawdę.
To tyle na dzisiaj.
Kończę.



Na początku zapomniałam o notce pod rozdziałem, ale na szczęście sobie o niej przypomniałam.
Chcę podziękować wszystkim, którzy czytają i komentują. Każdy komentarz to naprawdę niesamowicie motywuje do dalszego działania.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Violin

6 komentarzy:

  1. Motyw kury rozwala caly czas 😂 świetnie piszesz,czuje sie jakbym czytała prawdziwa książkę 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym rozdziałem coraz bardziej wkręcam się w cała tę historię. Piszesz bardzo realistycznie, pomimo tego, że wydarzenia, które opisujesz nie mają prawa stać się w rzeczywistości; przyznam się szczerze, że bardzo Ci zazdroszczę tej umiejętności i wyobraźni.
    Kiedy czytałam fragment o Antidze miałam ciarki na plecach, ale nie te przyjemne.
    Kiedy czytałam fragment o zepsutym autobusie i o
    Helenie - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Twoje opowiadanie jest takie emocjonujące,że chce się go czytać więcej i więcej, także pisz kochana! Życzę dużo weny i pomysłów!
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą prawie w 100%! ♥ To prawda, że opowieść genialna, ma świetny klimat i trzyma w napięciu ;) Świetne są żarty chłopaków. Czytając o Stephanie aż cała drżałam. Ale w jednej kwestii się z Tobą nie zgodzę :P Według mnie rzeczy opisane w książce są (prawie wszystkie) zupełnie realne xD Oczywiście fantastycznym elementem jest ta tajemnica, wysadzanie budynków itp, ale myślę że elementy z humorem chłopaków jak najbardziej mogłyby mieć miejsce! :D Przecież wszyscy znamy naszych kochanych Siatkarzy i wiadomo, że zawsze mają miliony zwariowanych pomysłów i są tacy zabawni! *.* Ale to nie zmienia faktu, że na boisku są NAJLEPSI i NIEZWYCIĘŻENI :D
      Także ten... Uważam taj jak ty, że książka jest świetna, jednak moim zdaniem elementy z chłopakami są jak najbardzej realne :D
      Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
      /Ola

      Usuń
  3. Super rozdział ;)
    Zapraszam do siebie na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Grasz nam na emocjach, wszystko jest tak dokładnie opisane, że spokojnie mogę sobie wszystko wyobrazić. Z niecierpliowścią czekam na następny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. WoW! Ale to jest świetne! Trafiłam na Twój blog przez przypadek i szybko przeczytałam wszystkie rozdziały C: Od razu bardzo mnie wciągnęly. Co prawda, jest bardzo dużo opowiadań o siatkarzach, ale większość kreci się wokół miłości, romansów i tak dalej. Ta książka (nie mogę tego innaczej nazwać, bo czytając kolejne rozdziały mam wrażenie, jakbym trafiła na dobrą powieść detektywistyczną) jest genialna!!! Świetny humor chłopaków połączony z tajemnicą w tle - idealna mieszanka! Czego tu chcieć więcej?! <3
    Ciesze się też, że w książce umieściłaś wszystkich naszych chłopaków z reprezentacji. :)
    Historia bardzo mnie wciągnęła i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!!
    Pozdrawiam :)
    /Ola

    OdpowiedzUsuń