Zosia po tym jak upewniła się, że
z Philippem wszystko w porządku, pojechała do Anglii, gdzie czekali już na nią
Greg i Sherlock z przebadanym dziennikiem Arsene i pamiętnikiem Haveline.
– Odkryliście coś ciekawego? – zapytała, kiedy
w trójkę usiedli w gabinecie Lestrada.
– A no dużo – odpowiedział inspektor,
rozkładając na stole oba zeszyty. – Po pierwsze, nie wiem czy wiesz, ale twoja
przyjaciółka i młody Blain byli parą.
Zośka spojrzała na niego ze
zdziwieniem.
– I jak to wpływa na śledztwo? – zmarszczyła
czoło.
– A no tak, że Haveline była jedyną osobą,
która wiedziała nad czym pracuje chłopak. Prawie jedyną, bo jego notatki przez
przypadek znalazła niejaka Marta, Niemka pracująca w francuskiej bazie –
wyjaśnił Greg.
– To ona musiała przekazać te informacje
wszystko Omedze! – Kobieta szybko połączyła fakty.
– Dokładnie – mruknął Sherlock. Następnie
oparł się wygodnie na krześle, złożył dłonie i mówił dalej za inspektora –
wiemy więc skąd Omega wiedziała o notatkach, a także o dwóch bazach.
Upozorowali dwie katastrofy lotnicze, by zabić naukowców. Te informacje nie
mówią nam jednak, gdzie jest ostatnia baza. Ty twierdzisz, że jest w Brazylii,
a słowa Haveline Antigi to potwierdzają – otworzył skoroszyt na odpowiedniej
stronie. – panna Haveline po śmierci chłopaka przejęła jego prace, a potem
także funkcję w agencji. Baza w Brazylii była pierwszą, którą odwiedziła. Z
notatek wynika, ze musiała się ona znajdować niedaleko Rio de Janeiro.
– To co robimy? – zapytał Lestrade.
– Wysyłasz ludzi do Rio i każesz im szukać
bazy – odpowiedział szybko Holmes. – Musimy zdążyć przed Omegą i Moriartym.
– A właśnie – Zosia przerwała Sherlockowi – Co
z Moriartym? Ostatnio nie widać go, nie słychać. Jakby zniknął z powierzchni
ziemi, albo odpuścił.
– On nigdy nie odpuszcza – warknął Holmes. –
Jest już w Brazylii i szuka bazy. Jeśli się nie pospieszymy, to pokona i nas i
Omegę.
– Jeszcze jedno – znów wtrąciła się Zośka – Co
z tą trucizną, którą mieliście zbadać? – zapytała, a przed oczami stanął jej
obraz ran na plecach Stephana.
– Zbadali ją i już prawie opracowali odtrutkę
– odpowiedział Greg, uśmiechając się szeroko. – Możesz pójść potem do
laboratorium i dowiedzieć się czegoś więcej.
– Pewnie ta zajrzę – kobieta kiwnęła głową – A
na razie ustalimy szczegóły akcji „Ostatnia baza”.
***
Philippe szybko wracał do zdrowia
i lekarze pozwolili mu na stawienie się w Łodzi na meczu z Argentyną. Co prawda
pojawił się tuż przed rozpoczęciem i trochę niezapowiedzianie, ale i tak
wywołał falę entuzjazmu wśród zawodników. Grzesiu Łomacz, Paweł Zatorski i
Mateusz Mika prawie go z radości udusili, Kubiak, Kurek i Kłos odtańczyli
rytualnego kankana, a Blain z trudem powstrzymał pozostałych przed podrzucaniem
go w powietrze. Jedynie Marcin zachował odrobinę rozsądku i po prostu poklepał
trenera po plecach.
– Dobrze, że wróciłeś – powiedział.
– Ja też się ciesz – zaśmiał się Philippe. – A
wy co tak stoicie? –spojrzał krytycznie na siatkarzy. Ruchy, ruchy! Mecz sam
się nie wygra!
Zawodnicy wybuchnęli śmiechem,
ale posłusznie wrócili na boisko. Mecz wygrali, choć styl nie był zachwycający.
Potem niestety przegrali dwa kolejne i znów musieli zmierzyć się z falą
krytyki. Wszyscy jednak doskonale wiedzieli, że Liga Światowa to tak naprawdę
faza przejściowa i służy głównie do ćwiczeń.
Ostatniego dnia turnieju, Karol
czuł, że coś jest nie tak. Dziwna energia wisiała w powietrzu, gdy po meczu z
Rosją, tak naprawdę w środku nocy, wrócił do swojego pokoju. Powoli przeszedł
przez pomieszczenie i niepewnie otworzył szufladę obok łózka.
A potem ją zamknął.
I znów otworzył.
Zamrugał parę razy, próbując
przetrawić to co zobaczył. Szuflada byłą mianowicie pusta.
– Gdzie. Są. Moje. Ciastka?! – krzyknął wściekły
Kłos.
Leżący na łóżku obok Rafał,
wzruszył ramionami.
– Ja ich nie zjadłem – odpowiedział, nie
odrywając wzroku od ekranu komórki.
– Ta, jasne – środkowy przewrócił oczami. To
niby co się z nimi stało?
– Y… zjadłeś je? – Buszek popatrzył na kolegę
jak na idiotę. – Nie pamiętasz? Byłeś strasznie głodny po porannym treningu i
zjadłeś wszystko.
– Całkiem możliwe – Karol podrapał się po
głowie. – No, ale co ja mam teraz zrobić! – opadł bezsilnie na łóżko. –
Przecież bez ciasteczek nie zasnę!
– Do sklepu iść nie możesz, bo wszystkie są
już zamknięte – powiedział Rafał. – Ale założę się, że w kuchni mają ciastka.
– I że niby mamy je wykraść? – Kłos spojrzał
wątpiąco na przyjmującego. – Chociaż… to wcale nie jest taki głupi pomysł.
Rafał, kochany, czy ja już mówiłem, że cię uwielbiam?! – poderwał się
gwałtownie i mocno uścisnął kumpla.
– Możliwe… że… mówiłeś – wycharczał Buszek,
próbując złapać oddech.
– Zgarniemy jeszcze Zatiego, bo jest mały i możemy
ruszać – Karol klasnął wesoło w ręce pewnym krokiem opuścił pokój.
Paweł był trochę zaskoczony tym,
że koledzy gdzieś go wloką o tej porze, ale kiedy tylko usłyszał o co chodzi,
pojawiły się w nim nowe pokładu entuzjazmu.
– Zawsze chciałem być tajnym agentem – powiedział
rozochocony. – To jaki mamy plan?
– Dość prosty – powiedział Rafał. – Najpierw musimy
dostać się do schodów przeciwpożarowych na końcu korytarza. To jest
najtrudniejszy etap, bo po drodze są pokoje sztabu i ktoś może nas przyłapać.
Potem schodzimy na pierwsze piętro i przez jadalnie dostajemy się do kuchni.
Jest szansa, że się uda.
Pozostała dwójka przyjęła taki
plan, a Karol postanowił jak najszybciej wcielić go w życie, bo już nie mógł
doczekać się momentu, kiedy zje swoje ciastka.
Starając się być jak najciszej
ruszyli ciemnymi korytarzami. Niestety nie zaszli daleko, bo nagle tuż przed
nimi otworzyły się drzwi i z jednego z pokoi wyszedł zamyślony Stephane.
Siatkarze wpadli w lekką panikę. Karol schował się za wózkiem z ręcznikami, a
Rafał wskoczył do środka. Dla Zatiego nic już za bardzo nie zostało i libero
musiał się schować się za ogromnym fikusem i m0dlić się by trener go nie
zauważył.
– ZatI? – A jednak go zauważył. – Co ty robisz
za tym krzakiem?
– Ja… – chłopak podrapał się po głowie. –
Rozmawiam z nim! – odpowiedział głupio, bo nic innego nie mógł wymyśleć.
– Rozmawiasz? – Stephane nie był za bardzo
przekonany odpowiedzią zawodnika. – Ale dlaczego rozmawiasz? I dlaczego o tej
porze?
– Właśnie dlatego – ciągnął swoje kłamstwo
Zati. – Nie mogłem zasnąć, a jak nie mogę zasnąć to rozmawiam z roślinami.
– Okej – Antiga nie do końca wiedział jak ma
potraktować tę informację. – Ale jesteś pewny, że dobrze się czujesz?
– Tak, czuję świetnie – odpowiedział Paweł.
– Niech ci będzie – mruknął Francuz. – Ale jakbyś
tylko poczuł, że gorzej się czujesz to natychmiast zgłoś się do Janka.
– Dobrze, tak zrobię – przytaknął Zati.
Stephane zmierzył go wzrokiem,
pokręcił głową z niedowierzaniem po czym odszedł, mrucząc pod nosem coś po
francusku. Gdy tylko zniknął w swoim pokoju, z kryjówek wyszli Karol i Rafał.
– Było blisko – mruknął Buszek. – Dobra panowie
idziemy dalej. Ale tym razem ostrożnie!
O dziwo bez przeszkód udało im
się dotrzeć do kuchni i zdobyć ciasteczka dla Karola. Jednak kiedy już mieli
opuszczać pomieszczenie, nagle ktoś się w nim pojawił.
– A co wy ty huncwoty robicie?! – wydarł się
kucharz, który trzeba było przyznać, był dość sporym człowiekiem.
– Już nic – odpowiedział szybko Buszek,
uśmiechnął się niewinnie po czym odwrócił się na pięcie i razem z kolegami
wziął nogi za pas.
– Wiecie co – wydyszał Paweł, kiedy byli już
kilka pięter wyżej. – ja jednak nie chcę być tajnym agentem.
Kolejny rozdział nie wnoszący za wiele do opowiadania. Niestety, ale najprawdopodobniej czekają was jeszcze takie ze dwa, na szczęście potem obiecuję, ze będzie już tylko akcja. Prawda jest taka, ze powoli zbliżamy się do końca tej historii i chciałabym zakończyć ją porządnie.
Zapraszam was na rozdział jedenasty historii Stephana i Zosi, na którego ocenie wyjątkowo mi zależy:
Rozdział 11
Pozdrawiam
Violin
świetny
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału tej historii. Uwielbiam to opowiadanie, jest moim ulubionym i zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Czasem po prostu nie mogę dłużej wytrzymać, chcę już wiedzieć co wydarzy się dalej. Ale staram się czekać bardzo cierpliwie. Dlaczego? Bo wiem, że nigdy mnie nie zawiedziesz i że kolejny rozdział będzie świetny.
OdpowiedzUsuńTakże tym razem mnie nie zawiodłaś i ogromną przyjemnością było dla mnie czytać ten rozdział.
Wiemy już dużo więcej o ostatniej bazie. Wszystkie fakty można połączyć w jedną całość. Mam tylko nadzieję, że to naszym uda się odnaleźć tą bazę i że nie uprzedzą ich Omega ani Moriarty.
Super, że Philippe wrócił do zdrowia i doskonale rozumiem radość wszystkich naszych siatkarzy.
Ostatniej części chyba nie muszę komentować. :D Tak bardzo stęskniłam się za odpałami i szalonymi pomysłami chłopaków. Czytanie o akcji z wykradaniem ciastek było czymś genialnym. Nie mówiąc już o tym, że fragment o rozmowie Zatiego z kwiatkiem doprowadził mnie do takiego wybuchu śmiechu, że niemal się nie popłakałam.
Czytanie tego rozdziału było naprawdę ogromną przyjemnością.
Dziękuję i czekam na więcej. :)
Buziaki.
Jak na rozdział, który serio nie wnosi za dużo to całkiem fajnie. Ale no kurdeee.. Szkoda, że chcesz już kończyć :( ale mam nadzieję, że po tym powstanie może jakieś inne opowiadanie o naszym Antidzie :D to byłoby świetne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny