sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 10

– To był sabotaż – powiedział w końcu Pierre, odchylając się na krześle.
– Sabotaż? – Philippe z niedowierzeniem spojrzał na syna. – Ale… dlaczego… kto… nie wierzę…
Chłopak westchnął głęboko, spuścił wzrok i nieznacznie przesunął przyniesiony przez siebie notes w stronę ojca. Ten wziął go nie pewnie po czym otworzył nie wiedząc co zobaczy. Przez chwilę przeglądał kolejne strony, a z każdą kartką jego czoło marszczyło się w wyrazie całkowitego zdumienia.
– Nie rozumiem – stwierdził, odkładając zeszyt. – O co chodzi?
– Arsenè nad czymś pracował. Jakiś duży, międzynarodowy projekt, którego był częścią. Coś im nie wychodziło, ale jemu udało się w końcu znaleźć rozwiązanie. – Pierre wskazał na jeden z rysunków. –  Jednak ktoś, ktoś zły, chciał  przejąć całość. Myślał, że jak zabije Arsenè to będzie miał łatwiejszy dostęp do jego planów…
–  Nie przewidział, że zabierzemy jego rzeczy wcześniej – wyszeptał Philippe, chowając twarz  w dłoniach. – Kto?
– Nie wiem. Z opisów do rysunków nie wiele wynika. Gdybym dorwał  jego dziennik, ten w którym zapisywał swoje przemyślenia…
– Ale on zniknął.
Trener próbował przyswoić sobie informacje, które  usłyszał, poradzić sobie z tym, że stare ran na nowo zostały rozdrapane. To było trudne, nawet bardzo trudne. 
– I co teraz? – zapytał.
– Nie wiem. – Chłopak wzruszył ramionami. – Jak będę w Japonii to spróbuję rozgryźć o co w tym wszystkim chodzi.
Obydwaj wstali, zbierając się do wyjścia.
– Uważaj na siebie, synu.
– Ty też, tato.
***
– Jak ja kocham tę halę – krzyknął Paweł Zatorski, rzucając się na parkiet w Tauron Arenie. – Jest taka duża, taka nieokiełznana, taka… magiczna!
– Chyba zrozumieliśmy, Zati. – Kubiak rzucił swoją torbę na jedną z ławek i wziął się za rozgrzewkę.
– Czy ty bronisz mi wyrażać swoją opinię?
– Nie… Tylko staram się chronić naszą psychikę.
– Twierdzisz, że jestem niebezpieczny?
– Eee… Może…
– Foch! Z przytupem i melodyjką.
Kubiak tylko pokręcił głową i spojrzał pozostałych chłopaków, szukając informacji jak porazić sobie z fochem libero. Ci jednak rozłożyli bezradnie ręce – to po prostu trzeba przeczekać.
W tym momencie na halę wkroczył Stephane. Choć rany na plecach nadal bolały przy każdym ruchu, to jednak on starał się prowadzić treningi tak jak robił to wcześniej. Także siatkarze wrócili już do normalnego myślenia i starali się nie przypominać sobie o tym co stało się w Spale. Teraz najważniejsza była siatkówka i to na niej należało się skupić.
– Dobra, chłopaki. Zaczynamy.
***
– Lestrade!
Sherlock wpadł do gabinetu Grega i gwałtownie zatrzasnął za sobą drzwi, nie zwracając uwagi na to, że za nim próbował do środka wejść jeden z młodszych policjantów ( co skończyło się dla niego nabitym guzem).
– Tak, Sherlocku? – Inspektor nawet ni oderwał wzroku od przeglądanych raportów.
– Znalazłem!
– Ale co?
– Chyba raczej kogo.
– To kogo?
– Moriartiego! Był w Szkocji, to na pewno ma jakiś związek z tym co stało się w Smale. Musisz tam ze mną jechać.
– W Spale, Holmes, w Spale – westchnął Greg po czym skrzyżował ręce na torsie i spokojnie spojrzał na detektywa. – Wysłałem do Polski grupę specjalistów, inna grupa przeszukuje archiwum, cały Scotland Yard postawiony jest w stan gotowości, a do tego jeszcze dochodzą stare sprawy. Naprawdę nie mam ani czasu ani ludzi, by sprawdzać twoje domysły, już i tak dostałem po głowie za ten nagły urlop i gdybyśmy czegoś ni odkryli to pewne wyleciałbym na zbity pysk.
Sherlock przeklną pod nosem, wydał z siebie jęk zawodu i opadł na krzesło przy biurku. Siedział tak przez chwilę, myśląc nad czymś intensywnie. 
– Mark by się zgodził – powiedział w końcu beztroskim tonem, niby od niechcenia przyglądając się swoim paznokciom.
Greg najpierw gwałtownie wciągnął powietrze, a potem powoli je wypuścił. Zmarły przyjaciel? Sherlock użył mocnego argumentu.
– Wiesz – zaczął powoli – są dwie rzeczy którą różnią, a raczej różniły, mnie i Marka Krasickiego. Po pierwsze: jego nie trzymały papierki, procedury i inny dyrdymały.
– A druga rzecz?
– Ja nie wącham kwiatków od spodu, mając wszystko głęboko gdzieś. 
Holmes uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na inspektora. Mierzyli się tak wzrokiem przez dobre kilka minut, ale w końcu Greg uniósł ręce, pokazując, że się poddaje.
– Niech będzie. Jadę z tobą.
***
Michał Kubiak i Fabian Drzyzga mieli się wybrać po wodę. Tylko i wyłącznie po wodę. Niestety ich orientacja w terenie pozostawiała wiele do życzenia i teraz krążyli po wąskich korytarzach Tauron Areny zastanawiając, gdzie na kapelusz Wagnera są!
– Jeśli dobrze myślę, to jeśli pójdziemy tym korytarzem to dotrzemy do głównego holu – stwierdził Fabian, pokazując na wąskie przejście po ich prawej stronie.
– Niby skąd to wiesz – prychnął Dzik, siadając na ziemi.
– Przeczucie. – Drzyzga wzruszył ramionami.
– Powiedzmy, że ci ufam – westchnął Michał.
Obydwaj ruszyli korytarzem, który co chwilę zakręcała, a to w prawo, a to w lewo. W końcu jednak dotarli do jakiś schodów, które pięły się ostro w górę.
Nie mając za bardzo wyboru, siatkarze zaczęli powoli wspinać się o góry. Wspinali się i wspinali, a końca nadal nie było widać. Zaczęli coraz bardziej się denerwować, szczególnie, że obiecali Stefanowi, że zaraz wrócą.
Jednak w końcu dostrzegli, kończące schody, szare drzwi. Pchnęli je z całej siły, a one otworzyły się z głuchym skrzypnięciem.
– Wow…
Tylko byli wstanie powiedzieć zawodnicy, kiedy przekroczyli próg drzwi. Trafili bowiem na nieduży taras znajdujący się na dachu Tauron Areny, z którego widać było prawie cały Kraków. Był to widok naprawdę niezwykły i przez dobre kilka minut nie mogli oderwać wzroku od panoramy miasta.
Pierwszy otrząsną się Kubiak.
– Dobra, wracamy.
Odwrócił się na pięcie i podszedł do drzwi z zamiarem otworzenia ich. Pociągnął za klamkę raz, potem drugi raz, a potem nawet i trzeci, ale one stawiały zaciekły opór i nie miały zamiaru się otworzyć.
– Wiesz co, Fabio – zwrócił się do rozgrywającego. – Chyba tu utknęliśmy.
– No fajnie.
***
17 października 2000
Chyba coś odkryłem.
Wczoraj, w środku nocy, szedłem do kuchni po wodę i w korytarzu na pierwszym piętrze wpadłem na Martę, kobitkę z działy łączności. Była całkowicie rozbudzona i na dodatek niosła jakieś papiery. Gdy zapytałem ją co robi, zaczęła się wykręcać dokumentami do uzupełnienia czy czym takim. Była bardzo zdenerwowana.
Kłamała.
W domu spokój. Nawet Pierre przestał wdawać się w bójki.
Hav wyjechała na parę dni do brata. Niby mam w końcu święty spokój, ale w całej bazie jest jakoś tak… pusto. Chyba mi jej brakuje.
Dobra, zaczynam bredzić.
Kończę.



Jest rozdział dziesiąty. Rozdział, który miał nie wiadomo jaki, a wyszło jak zwykle. Mam jednak nadzieje, że to tylko moje prywatne odczucia i jest choć troszkę lepiej.
Ponieważ jest to rozdział można by rzec, że jubileuszowy, to stwierdziłam, ze sobie trochę ponarzekam. Sezon ligowy się skończył, ruszyły transfery, Stefan ogłosił kogo chce w kadrze i niby byłoby wszystko dobrze, gdyby nie... ludzie. A dokładniej "wszystkowiedzący" kibice, wypowiadający się pod artkułami. Nie można sobie spokojnie przeczytać prawie żadnego artykułu, bo od razu wzrok pada na komentarze, a tam może co dziesiąty, co piętnasty jest w miarę konstruktywny. A tak to hejt, albo wielcy znawcy, którzy mówię, że i tak źle i tak nie dobrze, ale nie dają alternatywy. I to wszędzie, niezależnie od klubu.
Dobra, wyżaliłam się już to jeszcze jedno pytanie:
Kto się wybiera na Memoriał?
Ja osobiście w Krakowie jestem cały czas, na meczu tylko w czwartek, ale mam zamiar w piątek pojawić się na pożegnaniu naszych siatkarzy.
Kończę ten wywód i zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam
Violin

6 komentarzy:

  1. Ja jadę na Memoriał :) Będę na meczu polaków 17 maja :3 Może się nawet spotkamy :D
    I masz całkowitą rację!!! Wszyscy 'kibice' pod każdym postem tylko hejtują. A to, że pan Stefan nie wziął do kadry Wrony, a to, że prezez Piechocki pozwolił odejść Conte ze Skry, a to że mają ból dupy... Wytrzymać się nie da :( Ale zawsze tak jest! :( Polacy to naród, który zawsze tylko narzeka i wszystko wie najlepiej. Tak samo było przed MŚ, kiedy trener Antiga nie wziął do reprezentacji Bartka Kurka. Wszyscy krytykowali, a potem zdobyliśmy złoty medal :) Niech najpierw troche pomyślą, a potem krytykują!
    A co do rozdziału to jest bardzo, bardzo ciekawy i śmieszny :D Sprawa z synem Phillippe jest mega tajemnicza i trzyma w napięciu :) Rozśmieszył mnie foch libera, i Fabio z Miśkiem, którzy aby tradycji stało się zadość, wpadli w kłopoty xD Bardzo przyjemnie się czyta :)
    Pozdrawiam i do zobaczenia (mam nadzieję) na Memoriale w Krakowie! :3
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety we wtorek ( 17 maja) mam zajęcia do wieczora. Na meczu jestem 19 maja, 20 na lotniku ( pożegnanie), a tak to się po Krakowie kręcę.
      Nie rozumiem hejtu, Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem.
      Pozdrawiam
      Violin

      Usuń
  2. Minęło kilka rozdziałów od mojego ostatniego komentarza, za co pragnę gorąco Cię przeprosić. Chyba nie potrafię być regularnym komentatorem ;_;
    Przyznam szczerze, że nie rozumiem co tu się dzieje. Ostatnio mam problemy ze skupieniem się na czymkolwiek i tajemniczość tego opowiadania nie daje mi żyć xD Do tego stopnia, że mylą mi się już bohaterowie. Ale myślę, że trochę więcej czasu i się ogarnę :D
    Nie mogę zapomnieć o biednym Antidze, którego obdzierano ze skóry. Przechodziły mnie dreszcze, gdy oczyma wyobraźni widziałam tę sytuację. Biedny trener. Biedni wszyscy świadkowie tego wydarzenia. Naprawdę podziwiam ich, ja chyba nigdy nie potrafiłabym wymazać takiego obrazu ze swojej głowy.
    Ale to jeszcze nie koniec...
    Boję się wiedzieć, co wydarzy się dalej, ale oczywiście prędzej czy później (prawdopodobnie jednak później niż prędzej xD) przeczytam ciąg dalszy. Bardzo mnie to wszystko zastanawia.
    Cóż, Polacy to specjaliści od wszystkiego xD Czy ze skokami narciarskimi jest inaczej? Albo ze sportem narodowym - piłką nożną? Cóż, jedna wielka Cebula (przepraszam czytających to Polaków, oczywiście nie dotyczy to wszystkich).
    Też wybieram się na Memoriał, jednak tylko na wtorek. Akurat mam wolne w związku z maturami, bilety były najtańsze, a więc idealnie się złożyło :D
    Do zobaczenia (może :3).
    No, czekam na ciąg dalszy opowiadania.
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie jest tak pokręcone, że nie dziwię się, że się gubisz. Sama mam pół zeszytu w jakiś dziwnych tabelkach i wykresach, by przypadkiem się nie pomylić.
      Ale spokojnie - planuję zrobić rozdział, w którym jeden z bohaterów będzie gadał i gadał i wszystko wyjaśni.
      Ja we wtorek jestem średnio dostępna, próby orkiestry do wieczora.
      Pozdrawiam
      Violin

      Usuń
    2. Ja jestem na meczu we wtorek
      ;) W inne dni także zabardzo nie dam rady, ale rozważam także, aby pojawić się 20 maja na lotnisku. Jak tylko dam radę i nic nagłego mi nie wypadnie to będę (mieszkam około 1,5h drogi od Krakowa, więc to dla mnie nie problem :P) Ale we wtorek pojawie się na 100%
      /Ola

      Usuń
  3. Takie pogmatwane to wszystko, aż dziwne, że trzyma się kupy ;p. Na początku podeszłam do tego opowiadania z dystansem, ale cieszę się, że nie skończyłam zaraz jak zaczęłam. Teraz tylko patrzę czy jest już nowy rozdział :P cieszę się, że jakoś bliżej są pokazani nasi cudowni trenerzy ❤ długo szukałam bloga, gdzie jakąś większą rolę będzie pełnić mój idolo - S. Antiga ���� czekam na dalsze losy ��
    Proooszę nie kończ tej historii za szybkoo ����
    Pozdrawiam ��

    OdpowiedzUsuń