Za każdym
razem, gdy Zosia spoglądała na Stephana, coś w jej sercu pękało. Stała na
szpitalnym korytarzu i przez przeźroczystą szybę, patrzyła na mężczyznę, który
blady jak ściana, leżał na szpitalnym łóżku, podłączony do różnych urządzeń.
– Jest źle? –
zapytała, przygryzając wargę.
Stojący obok
Sokal wzruszył ramionami.
– Trudno
powiedzieć – westchnął. – jego stan jest ciężki, ale stabilny. Tak naprawdę
wszystko zależy od następnych kilku dni – dodał. – Tak naprawdę, to tyle wiem
od tych lekarzy, zbyt chętni do dzielenia się informacjami, to oni nie są.
Zosia
przymknęła oczy i objęła się ramionami. Te kilka minut, kiedy była przekonana,
że jej przyjaciel nie żyje, były najgorszym co przeżyła kiedykolwiek. Ostatni
oddech Antigi brzmiał, jak wyrok śmierci, widok jego sinych ust powracał do
niej, niczym koszmar. Nie mogła uwierzyć, że zaledwie sekundy dzieliły ją od
tego by stracić jedynego przyjaciela, najważniejsza osobę, jaką miała. Nie
chciała nawet myśleć o tym, co by było, gdyby Stephane umarł.
Marzyła, by nigdy sobie nawet tego nie
wyobrażać.
– Myślisz, że
będzie dobrze? – wyszeptała, delikatnie muskając dłonią szybę.
– Miejmy taką
nadzieję. – Janek położył dłoń na ramieniu kierowniczki.
Kobieta
uśmiechnęła się smutno.
– Masz rację
– przytaknęła. Ostatni raz spojrzała na nieprzytomnego Stephana. – Braciszku… –jej
usta zadrżały, a w oczach pojawiły się łzy. – Trzymaj się, musisz dać radę…
wierzę w ciebie.
***
Orion był wściekły. Kilkanaście lat poszukiwań, wytężonej pracy ,
poszło na marne, przez głupie niedopatrzenie. Teraz nie tylko nie wiedział,
gdzie znajduje się ostatnia baza, ale też nie miał pojęcia, jak uruchomić
komputery, które już mają.
– Idioci! Banda Idiotów! – Uderzył pięścią w stół, a siedzący przed
nim mężczyźni, odruchowo skulili się w sobie. – Zaprzepaścić taką szansę… –
pokręcił głową z dezaprobatą. – No nic – westchnął – czasu nie cofniemy, ale
macie szansę się zrehabilitować – powiedział chytrze – jeśli znajdziecie
ostatnią bazę, to może daruję wam życie – uśmiechnął się chytrze.
Dowódcy przytaknęli zgodnie, nie chcąc narażać się na gniew szefa.
– To co tu jeszcze robicie?! – Orion wstał gwałtownie. – Do roboty,
ale to już!
W sekundzie podnieśli się i wybiegli z sali, jak rażeni piorunem.
Złoczyńca opadł na krzesło i skrzyżował ręce na piersi. Bardzo nie
podobało mu się to w jakiej sytuacji się znalazł.
– Zacząłem wcześniej, a teraz wlokę się na samym końcu – mruknął.
Nad rosyjską tundrą wzeszło słońce.
***
Szpitalne urządzenia pikały miarowo. Stephanie wsłuchała się w nie i
rozluźniła mięśnie. Miarowy oddech męża działał na nią kojąco, a wyniki badań,
mimo wszystko, napawały optymizmem i dawały nadzieję.
– Dasz radę, prawda? – wyszeptała, delikatnie gładząc kciukiem czoło
Stephana. – Zawsze dawałeś.
W tym momencie poczuła, jak mężczyzna delikatnie ściska jej dłoń.
Podniosła wzrok i napotkała mętne spojrzenie niebieskich oczu. Przez chwilę
patrzyła w nie, nie wierząc w to co widzi. Miała wrażenie, że właśnie otrzymała
od losu najwspanialszy prezent. Niby to było tylko jedno spojrzenie, parę
sekund, ale tak niesamowicie dla nie ważnych.
Cały jej świat był zamknięty właśnie w tym jednym spojrzeniu.
– Obudziłeś się – szepnęła przez łzy radości.
– Musiałem – odpowiedział słabo Stephane. – Nie mogłem… – w tym
momencie zakrztusił się, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz.
– Nic już nie mów – nakazała Stephanie. – Najważniejsze, że żyjesz.
***
– Wysłaliście już agentów do Brazylii?
Zosia siedziała w swoim pokoju i rozmawiał przez telefon z Gregiem.
Opowiedziała mu o tym co stał się z Stephanem, ale wolała za bardzo się nie
rozwodzić nad całą sytuacją, szczególnie, że wszystko wskazywało na to, że
Antiga przeżyje.
– Oczywiście, że wysłaliśmy – prychnął Lestrade. – I to już dawno. Ale
to wielki kraj, wiele czasu może zająć nam znalezienie bazy – westchnął ciężko.
– A dzienniki?
– W żadnym nie mamy podanej dokładnej lokalizacji. Podejrzewamy, że
baza może być bliżej Rio, bo w pamiętniku Haveline nie ma wzmianki o długie
podróży.
– To logiczne – Kobieta zmarszczyła czoło. – Tylko, że nadal pozostaje
nam do przeszukania spory obszar.
– Próbujemy znaleźć jakiś kod, coś według czego wybierali miejsca, ale
na razie nic nie mamy.
– Co z Moriartim?
– Żadnych śladów – mruknął
Greg. – Przypuszczamy jednak, że też jest w Brazylii. Doskonale wiesz, jak
sprytny i nieobliczalny jest.
– Niestety tak. No trudno, informuj mnie jak coś się zmieni, na razie
zostaje z chłopakami – Zosia poinformowała jeszcze przyjaciela, a potem
rozłączyła się, by nie słuchać jego protestów.
***
Samolot wylądował w Warszawie. Gdy tylko zniknął nakaz zapięcia pasów,
Michał wygrzebał z plecaka komórkę i włączył ją. Z zniecierpliwieniem czekał,
aż ta zacznie odpowiadać, a kiedy zobaczył dziesięć nieodebranych połączeń od
Zosi, poczuł jak robi mu się gorąco. Dopiero jeden sms, składający się z
zaledwie dwóch słów, sprawił, że mógł odetchnąć z ulgą.
Obudził się.
– Chłopaki! – poderwał się gwałtownie z miejsca. – Stephane się
obudził będzie żył! – krzyknął rozradowany.
Wybuchła przysłowiowa euforia. Siatkarze śmiali się radośnie,
podskakując w niewielkim samolocie i regularnie uderzając głowami w sufit. Pozostali
pasażerowie patrzyli na nich, jak na wariatów, ale woleli nie pytać co się
dzieje.
– Myślisz, że teraz wszystko wróci do normy? – zapytał Kubiaka Fabian,
kiedy znaleźli się już w terminalu.
– Chyba żartujesz – prychnął kapitan. – Czy my kiedykolwiek byliśmy
normalni?
***
Potrzebowali szpiega. Kogoś, kto będzie na tyle blisko, a zarazem na
tyle daleko, by obserwować co robi Scotland Yard.
– Co to za człowiek? – zapytał Orion, stukając palcem w podsunięte
zdjęcie.
– Jeden z siatkarzy – odpowiedział drżącym głosem jeden z generałów
Omegi.
– A niby po co nam siatkarz? – prychnął złoczyńca.
– Jest blisko tej całej Zosi – zaczął powoli tłumaczyć dowódca. – A to
może być dobre. Gdybyśmy wprowadzili kogoś do samego Scotland Yardu, mógłby być
częściej sprawdzany i szybko by go wykryli. Ich nikt nie kontroluje.
– No niech będzie – Orion odchylił się na krześle. – Tylko powiedz mi
– skrzyżował ręce na piersi – jak zamierzasz przekonać tego twojego siatkarza,
by z nami pracował.
– Nie zamierzam – generał wzruszył ramionami. – Dzięki temu urządzeniu
będziemy mogli go kontrolować – powiedział, po czym wyjął z kieszeni chipa, nie
większego od ziarnka ryżu.
– I to działa?
– Owszem – przytaknął. – Wszczepiamy to pod skórę na karku i możemy
kontrolować dowolną osobę.
– A jak to dokładnie działa?
– To… skomplikowane. – Podrapał się po głowie z zakłopotaniem.
Orion westchnął i jeszcze raz obejrzał niewielkie urządzonko. Plan był
dziwny, nieco ryzykowny, ale mógł się udać.
– Jeśli ci się powiedzie, to może oszczędzę twoją głowę – powiedział
po czym roześmiał się szyderczo.
***
Był środek nocy, a rzeszowskie ulice powoli pustoszały. Fabian wracał
właśnie z krótkiego spotkania z starym kumplem i jedynym o czym marzył, było
ciepłe łóżko. Z słuchawkami na uszach zupełnie nie dostrzegał świata wokół. Nie
zauważył więc starszego mężczyzny w mocno zużytych ubraniach, nonszalancko
opartego o mur. Minął go, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
To był błąd. W jednej chwili nieznajomy znalazł się przy
rozgrywającym, powalił go na ziemię i wbił coś w kark.
– Cicho – syknął. – To tylko chwila.
Drzyzga poczuł jak świat wokół zaczyna wirować. Na chwilę stracił
kontakt z rzeczywistością, nie do końca wiedział co się dzieje.
Jednak po chwili wszystko się skończyło. Tajemniczy mężczyzna zniknął,
a Fabian mógł spokojnie wstać i dalej iść do domu. Jego pamięć została
zmodyfikowana, nie pamiętał też co się stało.
Nie wiedział, że teraz ma w swoim ciele coś, co tylko czeka, by
przejąć kontrolę nad jego ciałem.
W końcu dodaję nowy rozdział. Nie wiem co o nim napisać, zresztą jest już tak późno, że nie chce mi się nic wymyślać.
W ciągu dwóch dni powinno pojawić się coś na "Without you..."
Pozdrawiam
Violin
Super! Każda część tego rozdziału była świetna i bardzo, bardzo, bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńJuż na początku skradłaś moje serce opisem uczuć Zosi. Pięknie o nich napisałaś, tak że aż się łezka w oku kręciła. Następnie mamy również świetnie napisaną część o Orionie. Czytając, zastanawiałam się, co takiego postanowi zrobić i czy jego pracownicy znajdą jakieś istotne wskazówki, poszlaki. Następnie mamy moją ulubioną część - wybudzenie się Stephane. Napisałaś o tym tak pięknie, że nie wiem, co powiedzieć. Szczególnie wzruszył mnie moment, gdy Stephanie spojrzała na swojego męża, a on otworzył oczy. Po prostu cudo! Potem telefoniczna rozmowa Zosi, która również wyszka bardzo fajnie. Następnie kolejne pozytywne i radosne wydarzenie - siatkarze w samolocie. Najbardziej podobało mi się zdanie: "Czy my kiedykolwiek byliśmy normalni"?
Ostatnie dwie części są bardzo tajemnicze, budują napięcie i sprawiają, że nie chcesz kończyć czytania rozdziału i nie możesz doczekać się kolejnej części, by dowiedzieć się, co się stanie.
Co będzie z Fabianem? Jak złoczyńcy będą nim kierować? Czy pokrzyżuje plany siatkarzom i Zosi?
Mam nadzieję, że na te i inne pytania już niedługo znajdę odpowiedź.
Tymczasem serdecznie Cię pozdrawiam i życzę weny. :)
Ola
świetny
OdpowiedzUsuńNo okej, okej. Kamień z serca, że Antiga wraca do zdrowia <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny